Szmuel Szajnkinder był piłkarzem i dziennikarzem sportowym. We wrześniu 1939 r. wziął udział w obronie Warszawy, następnie pracował w Centrali Kuchen Ludowych Żydowskiej Samopomocy Społecznej, gdzie poznał Emanuela Ringelbluma. Współpracę z Oneg Szabat rozpoczął prawdopodobnie na początku 1942 r. – przekazał do Archiwum swój dziennik, a także kilka relacji, m.in. z kampanii wrześniowej. Szajnkinder zginął podczas wielkiej akcji likwidacyjnej latem 1942 roku.
Sz. Szajnkinder (Szejnkinder) przed wojną grał jako środkowy pomocnik i kapitan drużyny żydowskiego klubu sportowego „Hagibor” (hebr. bohater) w Warszawie. Drużyna powstała w 1925 r., a jej największym sukcesem sportowym był awans do warszawskiej B-klasy w 1932 r. Około 1931 r. został dziennikarzem sportowym w „Der Moment”, jednym z najpopularniejszych dzienników wydawanych w jidysz, pisał także do „Warszewer Radio”.
We wrześniu 1939 r. Szajnkinder brał udział w obronie Warszawy. Po zwolnieniu z obozu jenieckiego pracował w punkcie rozdziału żywności na warszawskiej Pradze prowadzonym przez Joint, amerykańską organizację pomagającą europejskim Żydom. Po utworzeniu getta pracował w Centrali Kuchen Ludowych Żydowskiej Samopomocy Społecznej, jednak jego zarobki nie wystarczały na utrzymanie rodziny.
Szajnkinder poznał Emanuela Ringelbluma dzięki swojej działalności społecznej. Współpracę z Oneg Szabat rozpoczął prawdopodobnie na początku 1942 r. Pisał wyłącznie w jidysz. Przekazał do Archiwum swoje utwory literackie i pisany w getcie dziennik, który zaczyna się słowami: Wtorek, 21 kwietnia 1942 r. Przepiękny wiosenny dzień. Słońce przygrzewa jak nigdy. Powietrze w otoczonym murem getcie jest stęchłe i duszące. Nigdzie nie widać śladu zieleni, świeżo kiełkującej roślinności. Wokół ruin jest jeszcze pełno błota. Na podwórzach wciąż leżą wielkie sterty brudu i śmieci z całej zimy, których nieprzyjemna woń dociera do okien mieszkań… [1] W dzienniku komentuje bieżące wydarzenia, m.in. rozstrzeliwania, które miały miejsce w getcie wiosną 1942 r. Wspomina m.in. Chaima Górkę, Mojżesza Szklara, Romana Fasa i Cwi Pryłuckiego, opisuje sceny, które Żydzi musieli odgrywać do kręconego przez Niemców filmu propagandowego o życiu w getcie.
Po co oni to robią? Dla kogo? Nikt tego nie wie. Czuje się jednak, że nie wyniknie z tego nic dobrego. Ludzie pytają tylko, dlaczego nie filmują „wylotu” na rogu Karmelickiej i Leszna, gdzie wczoraj żandarm roztrzaskał karabinem głowę 10-letniego żydowskiego chłopca, który przebiegał z 3 czy 5 kilogramami kartofli. Dlaczego nie filmują Pawiaka, skąd niosą się bez przerwy odgłosy strzałów, albo ulicy Więziennej, gdzie łapią na Pawiak przechodzących Żydów i zadają im barbarzyńskie, potworne (naprawdę) cierpienia? [2]
Szajnkinder pisywał i opracowywał relacje, wśród nich uwagę zwraca relacja towarzyszy broni z kampanii wrześniowej zatytułowana „Zapiski dzienne z kampanii wrześniowej” prowadzona w dniach 18 – 21 września 1939 r. Pisał z dbałością szczegóły, w swoich tekstach oddawał nie tylko fakty, ale również nastroje, zapachy. Są to utwory dopracowane literacko.
Tuż przed śmiercią, w lipcu 1942 r., zdążył jeszcze napisać opowiadanie „Cztery dziewczynki” o Ali, Belli, Gucie i Zuli, które chcąc ratować się przed śmiercią głodową, zarabiały na chleb własnym ciałem.
Szajnkinder zginął podczas wielkiej akcji likwidacyjnej latem 1942 roku.