18 sierpnia 1942 roku do Treblinki wywieziono Szymona Huberbanda – rabina, który według Emanuela Ringelbluma był jednym z najważniejszych współpracowników grupy Oneg Szabat. Przedstawiamy fragment spisanych przez niego relacji o ratowaniu Tory przed zniszczeniem przez Niemców.
Szymon Huberband urodził się w 1909 r. w Chęcinach. Wywodził się z rodziny cadyka chęcińskiego, poślubił córkę rabina i sam także został rabinem. Prowadził zarazem działalność publicystyczną jako historyk amator. We wrześniu 1939 r. jego rodzina zginęła w niemieckim bombardowaniu. Huberband, jak wielu uchodźców, przedostał się do getta warszawskiego. Tam został pracownikiem Żydowskiej Samopomocy Społecznej i nawiązał współpracę z grupą „Oneg Szabat”. Powtórnie się ożenił, z córką rabina Jakuba Zylbersztajna. Wraz z drugą żoną 18 sierpnia 1942 r. został poprowadzony na Umschlagplatz. Zapewne tego samego dnia trafił do Treblinki lub zmarł w pociągu.
Ringelblum wysoko cenił dorobek Huberbanda i jego wkład w Podziemne Archiwum Getta Warszawy. Rabin opisywał wydarzenia z Warszawy i miejscowości Mazowsza, Górnego Śląska, ziemi łódzkiej, świętokrzyskiej i lubelskiej. W jednym z opracowań, zatytułowanym Męczeństwo za wiarę, Huberband podawał przypadki Żydów ratujących przed zniszczeniem święte księgi.
Kidusz ha-Szem wyraża się na trzy sposoby: a) Żyd poświęca swoje życie, kiedy zmusza się go do zaparcia się wiary; b) Żyd oddaje swoje życie, żeby uratować drugiego Żyda, a co dopiero, kiedy chodzi o ocalenie wielu Żydów; c) Żyd pada, walcząc w obronie Żydów[1].
Przedstawiamy fragmenty tej pracy, w której Huberband chciał przedstawić przykłady „czynnego”[2] kidusz ha-Szem, czyli aktywnego poświęcenia życia za wiarę.
Piotrków
Między Rosz ha-Szana a Jom Kipur 5700 przed bóżnicę zajechało auto z niemieckimi oficerami. Zabrali wszystkie zwoje Tory, w liczbie ponad trzydziestu, i wyrzucili je na plac naprzeciwko bóżnicy. Plac był okolony drewnianym płotem, który odgradzał go od ulic Piłsudskiego i Jerozolimskiej. Z dwóch boków granicę placu stanowiły domy i budynki należące do Żydów.
W drewnianym parkanie, na odcinku ciągnącym się wzdłuż Piłsudskiego, były drzwiczki. Przy tych drzwiczkach stał żandarm z karabinem w ręce, pilnując, by Żydzi nie wykradli stamtąd zwojów Tory.
Mijał dzień za dniem i tak nadeszły święta Sukot. Często padał deszcz. Zwoje Tory na placu, część nawet bez sukienek, walały się w kałużach i w błocie, które powstały w wyniku opadów deszczu.
Żydom, którzy przechodzili koło placu i widzieli pohańbienie Tory, tę wielką obrazę boską, jaką zgotowano największej świętości, serce krwawiło, a z ich oczu lały się łzy. Każdy przechodzień zaciskał pięści w kieszeniach, ale nic nie mógł zrobić.
Bezczeszczeniem świętości niezwykle przejął się wieloletni ławnik bundowski w piotrkowskim magistracie, członek rady miejskiej, parnas gminy, jeden z filarów Bundu w Piotrkowie – bp. p. Abraham Wajshof [3].
P. Wajshof zorganizował kilku bundowskich towarzyszy i kiedy żandarm stał na straży przy drzwiczkach w parkanie przy ulicy Piłsudskiego, przez sąsiedni dom żydowski dostali się na plac, niemal na oczach żandarma sprawnie zabrali zwoje Tory i szybko wrócili tą samą drogą, którą przyszli. Kiedy po krótkim czasie żandarm przyszedł na plac, nie znalazł tam już żadnego zwoju Tory. (…)
Latem 1941 w Piotrkowie aresztowano wszystkich miejscowych przywódców żydowskich, w tym: prezesa Tenenberga, Wajshofa, ławnika piotrkowskiego magistratu i prezesa zarządu gminy Jakuba Berlinera, człowieka, który swoje życie poświęcił pracy społecznej (…), Wajngarta, Frajnda, Adlera, Zojera i innych. Wszystkich wywieziono do Oświęcimia i tam ich wykończono.
Cześć ich pamięci. [4]
Będzin
We wrześniu 1939, gdy tylko wkroczyli do Będzina, złoczyńcy okrążyli dzielnicę żydowską razem z bóżnicą. Następnie podpalili bóżnicę wraz ze wszystkimi pobliskimi domami.
Który Żyd wyszedł ze swojego domu, został przez nich na miejscu zastrzelony. Jednak do płonącej bóżnicy wdarło się kilku Żydów – z p. Szlezingerem, jego synem i zięciem na czele, i dopadli do aron ha-kodesza. Nie oglądając się na szalejący ze wszystkich stron ogień, każdy zdołał ocalić po dwa zwoje Tory – po jednym w każdej ręce.
Kiedy jednak podeszli do drzwi płonącej bóżnicy, wszyscy zostali przez złoczyńców zastrzeleni, zginęli śmiercią męczeńską. Niech ich pamięć będzie błogosławiona [5].
Aleksandrów
Po wkroczeniu tamtych od razu zaczęły się bachanalia polegające na paleniu i rozrywaniu zwojów Tory, tałesów, tefilin, ksiąg i innych przedmiotów religijnych.
W końcu września 1939 doszło do podpalenia bóżnicy i bejt ha-midraszu. W dniu podpalenia bóżnicy i bejt ha-midraszu tamci zgromadzili wiele zwojów Tory i przenieśli je na rynek. Tam rozpalili wielkie ognisko i je spalili.
Podczas radosnego palenia książek przechodził tamtędy Motl Hochman, mieszkaniec Aleksandrowa. Pewien oficer podprowadził go i kazał podrzeć zwój Tory. Ów kategorycznie odmówił.
Oficer próbował zmusić go do tego biciem. To jednak nie dało żadnego rezultatu.
Reb Motl Hochman obstawał przy swoim.
Oficer się wściekł i zaczął krzyczeć, że jeśli tamten nie podrze zwoju Tory, to zastrzeli go jak psa. Żyd odmówił.
Oficer wydał rozkaz, żeby go rozstrzelać. Dwóch żołnierzy zaprowadziło go pod ścianę, wycelowali z karabinów, a reb Motl Hochman krzyknął w głos: Szma Israel!
W tym momencie przejeżdżał wielki niemiecki fabrykant aleksandrowski, Koch, który tego Żyda dobrze znał. Tenże Koch, mimo że wielki antysemita, zaczął prosić asystującego przy tym oficera, żeby ułaskawił Hochmana i darował mu życie.
I stał się cud. Oficer zgodził się darować mu życie. Dał rozkaz, by Hochmanowi porachować kości, który to rozkaz żołnierze skrupulatnie wypełnili.
Zwoju Tory Hochman nie podarł [6].

Sierpc
W czasie palenia bóżnicy w końcu września 1939 kazano, by cała ludność żydowska otoczyła ją i przyglądała się, jak ta płonie. W czasie pożaru ze zgromadzonego tłumu Żydów wyrwał się uczony w Torze młody człowiek imieniem Mosze. Dostał się do płonącej bóżnicy, gdzie ze wszystkich stron otaczał go piekielny ogień. Dotarł pod aron ha-kodesz i w obie ręce ujął 2 zwoje Tory.
Kiedy wykonał ruch w kierunku powrotnym, złoczyńcy obsypali go gradem kul. Upadł razem z oboma zwojami Tory. Razem z bóżnicą i zwojami Tory spłonęło również jego ciało [7].